Heisenberg kontra psychologia.

Czy znasz zasadę nieoznaczoności Heisenberga? Ja też nie bardzo. Ogólne przesłanie w dość swobodnym ujęciu mówi, że istnieją takie wartości, że próba odczytania jednej zmienia drugą i nie możemy tych dwóch wartości odczytać naraz. Albo np. nie możemy dowiedzieć się jak wygląda obiekt w ciemności – gdy jest on w ciemności, to go nie widzimy, a gdy go oświetlimy, to emitujemy w jego stronę wiązkę fotonów i (przynajmniej w teorii, a w mikroświecie także w praktyce) to nie jest już ten sam obiekt.

Spróbujmy teraz z bardziej praktycznymi przykładami, nieco może odbiegającymi od zasady nieoznaczoności, ale za to zbliżającymi się do tego, co mam do powiedzenia.  Wyobraźmy sobie Stwora, który za plecami ma lustro. Stwór może się odwrócić za siebie, wówczas w lustrze widzi Stwora. Stwór nie jest zbytnio rozgarnięty, jest więc absolutnie pewien, że nawet jeśli nie odwraca głowy, drugi Stwór stoi za nim. Albo wyobraźmy sobie jakąś szopkę z mechanizmem zegarowym – dwie figurki stoją na kółkach zębatych, które mogą się swobodnie obracać, ale stykają się ze sobą, tak że obrót jednej figurki obraca drugą w przeciwną stronę o ten sam kąt. Figurka, za każdym razem kiedy widzi drugą, widzi że ta patrzy w jej stronę. Gdy odwraca się do niej plecami, myśli że tamta się nie odwróciła (kółka zębate są pod jej butami, a figurka ma głowę na stałe patrzącą na wprost, więc nie jest świadoma działania mechanizmu). Albo – ostatni przykład, ot luźna dygresja – włączmy latarkę rowerową w tryb migania i zamykajmy oczy dokładnie kiedy światło gaśnie i otwierajmy gdy się zapala – wtedy będziemy przekonani, że świeci ona ciągłym światłem.

Ale po co te wszystkie historyjki i co to ma do psychologii? Wniosek jest taki: czasem obserwacja układu powoduje zmiany w układzie. Wówczas de facto nie możemy obserwować tego układu. A psychologia bazuje na obserwacji zachowań człowieka, i poznanie konkretnego osobnika odbywa się najczęściej przez bezpośredni kontakt z nim, który to kontakt ma wpływ na niego i kółko się zamyka. Jestem w tym momencie skłonny uznać psychologię jednostki za niby-naukę i postawić ja na równi np. z astrologią.

~ - autor: kasok w dniu 6 września 2009.

Komentarzy 5 to “Heisenberg kontra psychologia.”

  1. Ja, zaś uważam, że szukasz wytłumaczenia, wymówki wobec czegoś. Tylko czego?

  2. Nie wiem, wobec czego mógłbym szukać wymówki. Jakieś sugestie?

  3. Och, to tylko jedna z wielu moich super-błędnych teorii. Abstrahując, obserwacja zawsze ma jakieś oddziaływanie na obserwatora, etc., etc. Uczepiłeś się w temacie psychologii, degradując ją za pomocą zasady nieoznaczności Heisenberga do poziomu niby-nauki. Zrobiłeś to z jakiegoś konkretnego powodu, czy tylko dla rekreacji?

  4. POPRAWKA
    *zasada nieoznaczoności Heisenberga
    Jak zwykle moja percepcja jest w szczytowej formie.

  5. Raczej dla rekreacji. Wiem, ze to jest merytorycznie kiepskie, bo i niedopracowane (ot luźna koncepcja, która mi przyszła do głowy), ale chodzi mi o generalny wniosek – jeśli chcemy zastosować metodę psychologicznego poznania do konkretnego, jednego osobnika, on może się domyślić że jest obserwowany i zrobić obserwatora w konia.

    Dlaczego uczepiłem się psychologii? Jestem jej gorącym wrogiem, fakt. Dla mnie ludzkie zachowanie jest prędzej wynikiem działania plątaniny ciągłych, hiperskomplikowanych reakcji chemicznych, elektrycznych, czy jeszcze jakichś innych, niż wypadkową wspomnień, świadomości, podświadomości, sumienia itp. Pozostanę przy stwierdzeniu, że psychologia jest niby-nauką, przy założeniu, że rozpatruje ona psychikę człowieka. Bo jeśli chodzi o np. doświadczenia Pawłowa, to są one dość zasadne i raczej powtarzalne, bo operują na prostszych organizmach (tak sądzę).

    A, na koniec jeszcze kawałek komiksu – http://xkcd.com/435/

Dodaj komentarz